wtorek, 2 maja 2017

Jak to się zaczęło

2 maj to dla nas szczególna data. To właśnie 2 maja 2016 roku poznaliśmy Pieska Manu. Dziś opowiem jak to wszystko się zaczęło.

Zapadła decyzja - adoptujemy psa. Piesek pojawi się w naszym życiu na przełomie lipca i sierpnia. W lipcu mieliśmy wykupione wczasy i nie chcieliśmy świeżo upieczonego członka rodziny, który potencjalnie mógł mieć problemy z zachowaniem, zrzucać nikomu na głowę. Poszukiwania psa miały zatem zacząć się końcem lipca.

2 maja po kilku dniach brzydkiej pogody zaświeciło słońce. Postanowiłam pojechać do schroniska. Dawno mnie tam nie było i tego dnia od rana moje myśli krążyły wokół tego miejsca (zawsze ciepłe myśli; dzięki ludziom, którzy od lat tam pracują, schronisko jest jednym z moich ukochanych miejsc, ale o tym inny razem). Zapakowałam aparat i pojechałam.

Belusia

Na miejscu Justyna poprosiła mnie bym zrobiła zdjęcia nowej suni – Belusi. Sunia trafiła do schroniska w strasznym stanie. Miała 30 kg nadwagi, bardzo skołtunioną sierść. W okolicach pupy jej włosy były tak poplątane i posklejane odchodami, że musieli je zgolić. Ledwo chodziła i bardzo szybko się męczyła. Wyglądała trochę jak struś emu – łyse nóżki i mocno puchate wielkie ciało. Okazała się być super miła. Dziewczyny szukały nie tylko domu, ale wcześniej osób, które wyprowadzałyby ją jak najczęściej na spacer, by pomóc jej odzyskać formę. Mogłaby wprawdzie chodzić luźno po schronisku, jak jej imiennik Beluś czy Chuda, jednak za dużo pokus (miski innych psiaków) szybko skreśliło tę opcję.


Wzięłam Belindę na spacer. Zrobiłam jej zdjęcia. Poczułam się jak za dawnych lat, gdy spędzałam w schronisku każdy weekend. Wiedziałam, że pies jest tym brakującym elementem w moim bądź co bądź szczęśliwym życiu.


Gdy odprowadziłam Belusię, Justyna przyprowadziła jeszcze jednego psa do zdjęć. Collin. Mały trzykolorowy kudłaczek z obandażowaną nogą. Wyjaśniła, że trafił on do schroniska 1 maja odłowiony z ulicy. Miał poranioną łapkę, a na szyi za ciasną obrożę dla kota. To że była to obroża kocia, czyli elastyczna, być może uratowało mu życie. Pasowała ona na niego może w wieku 8-10 tygodni. Teraz piesek miał ok. 8-9 miesięcy. Gdy wszystko to mówiła, piesek mimo opatrunku skakał i skakał i cieszył się i skakał. Ok. Idziemy.


Za schroniskiem w Rudzie Śląskiej rozciągają się piękne pola, na które zawsze wolontariusze zabierają psy. Collin jednak był niemożliwy do spacerowania. Cały czas jak piłeczka! Ping! Do góry! Pong! Na mnie! Ping! Do góry!


Przykucnęłam, przybiegł od razu się miziać. Położyłam aparat na kolanie i robiłam mu zdjęcia jednocześnie głaszcząc plecki. Ok. Portret już mamy. Po powrocie do schroniska poprosiłam Justynę, by go przytrzymała i zrobiłam zdjęcie całości psa. Po czym odprowadziła go do boksu.



Gdy miałam się już zbierać, zadzwonił M. Zapytał czy jestem jeszcze w schronisku, bo on właśnie podjeżdża. Nigdy wcześniej tam nie był i był strasznie ciekawy tego miejsca. Oprowadziłam go jak prawdziwy pilot wycieczek. Na koniec mówię „Pokażę Ci jeszcze takiego ślicznego ADHDowca, któremu robiłam dziś zdjęcia”. Wprowadziłam M. na moduł, gdzie przebywały psy po różnych zabiegach, każdy osobno. Ping! Ping! Ping! Piesek Collin skakał przy kracie na nasz widok. Ping!

M. stwierdził, że to najładniejszy pies nie tylko w całym schronisku, ale najładniejszy pies w ogóle. „No tak, ale mega ADHD!” Odwróciliśmy się i poszliśmy.


Wieczorem opracowałam zdjęcia i wysłałam do Justyny, aby mogła zrobić Belusi i Collinowi ogłoszenia. M. zachwycał się Collinem, a ja również musiałam przyznać, że coś w nim jest wyjątkowego. Przez 10 lat jeżdżenia do schroniska kochałam wiele psów, ale inaczej. Były psy takie moje, które mnie witały, za mną chodziły, a ja tak, jak i one potrzebowały czasu by mnie sobie wybrać, tak i ja z czasem je podkochiwałam. Tu serce drżało mi od pierwszych chwil. Czyżby tylko dlatego, że niedługo miało otworzyć się na piesa?

Pewnie myślicie, że tego dnia zapadła decyzja o zaadoptowaniu Collina. Otóż nie. I nie byłby on naszym psem, gdyby nie Belusia!


4 maja po pracy podjechałam do schroniska by zgodnie z obietnicą wyprowadzić na spacer Belusię. Pod schroniskiem stało auto M. Ta nagła chęć chodzenia z Belą mnie zdziwiła, ale i ucieszyła. Po spacerze M. poprosił byśmy odwiedzili znów tego ładnego. Collin ucieszył się na nasz widok. Był jednak dużo spokojniejszy. 6 maja to samo.


7 maja przyjechałam do schroniska sama. Powiedziałam dziewczynom, że M. cały czas myśli o Collinie, ale gdzie tam lipiec? Ale ADHD. Dziewczyny spojrzały na mnie i powiedziały: „Przecież wiesz, że to jest Twój pies. To po Tobie widać. W dodatku spełnia wszystkie wymagania. Młody, średni, skupiony na człowieku jak żaden inny”. A to ADHD? Ania poprosiła bym dała mu jeszcze jedną szansę. „Młody pies w kojcu z opatrunkiem, zawsze będzie szalał.” Dwa dni wcześniej przeniosły go do innych psów, ściągnęły bandaże. „Idź z nim jeszcze raz”.


Gdy tylko wyszłam poza bramę Collin szedł idealnie. W 2 minuty nauczyłam go "siad". Patrzył na mnie i to ja byłam dla niego najciekawsza, a nie zapachy, za którymi pewnie tęsknił w boksie. 



Collin/Ziggy/Manu? O tym skąd się wzięło jego umię możecie poczytać TU.

Wróciliśmy do schroniska i chwilę później Collin umiał już "leżeć"!


„Zmiana planów, to jest mój pies!”.


Zadzwoniłam do M. a on się tylko ucieszył! Nic nie było więcej ważne. Ania obiecała pomóc we wszystkim, zaoferowała też opiekę w trakcie wczasów. Trzeba było tylko poczekać do końca kwarantanny. 


Po Collina/Manusia nikt się nie zgłosił – pewnie ze strachu przed konsekwencjami (piesek trafił w kiepskim stanie), albo tak bardzo mieli go gdzieś. Dla mnie ta kwarantanna była czasem cudownego oczekiwania, robienia zakupów, ale i nerwów o to jak mój Manuś da sobie radę w schronisku beze mnie. Odwiedzaliśmy go codziennie, aż nadszedł dzień… o tym już niebawem.



2 komentarze:

  1. Czekam na kolejną część i podziwiam za odwagę pracowania w schronisku. Obawiam się, że ja nie dałabym już rady stamtąd wyjść i chciałabym zabrać wszystkie te psie bidy ze sobą :/

    Pozdrawiam,
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz... kolejna część już niedługo, będzie także więcej o pracy w schronisku i jak się ono zmieniło przez lata także zapraszam do zaglądania do nas :)

      Usuń