20 maja 2016 roku nasze życie odmieniło się na lepsze! Tego
dnia adoptowaliśmy pieska Manu ze schroniska dla zwierząt TOZ „Fauna” w Rudzie
Śląskiej. Jak pisałam niedawno poznaliśmy się 2 maja. W dniu adopcji Manu miał ok.
9 miesięcy. Dziś opowiem Wam o naszym pierwszym dniu razem.
Halej mie tak już zawsze.
W nocy z 19 na 20 nie umiałam spać. Po Manu pojechaliśmy
dopiero po pracy. Szybki obiad i do schroniska. W domu czekało legowisko,
miski i jedzonko. Choć kwarantanna Manu się już skończyła i wiedziałam, że jest
on „zarezerwowany” dla nas, denerwowałam się. Jednak schronisko to schronisko i
czasem pies może mieszkać tam latami, a w jednej chwili zostać ugryzionym lub
zarazić się jakimś paskudztwem. Na szczęście Manu czekał na nas cały i zdrowy.
Poszliśmy na ostatni schroniskowy spacer. Za schroniskiem są
rozległe pola, po których spacerowaliśmy każdego dnia przez ostatnie trzy
tygodnie. Piesek Manu nie spodziewał się jeszcze, że ten spacer będzie zupełnie
wyjątkowy.
Taki ze mnie wariatuńcio!
Po powrocie trzeba było dokonać formalności. Podpisanie
umowy adopcyjnej. Zachipowanie. Odebranie książeczki zdrowia. Uiszczenie
darowizny na rzecz schroniska i uściski, gratulacje, głaski.
No i do domu! … ale
najpierw zakupy. Manu bez problemu wskoczył do auta na tylną kanapę, gdzie
przygotowałam dla niego matę i pasy.
Szelki wypożyczyliśmy ze schroniska i
pojechaliśmy do sklepu Kakadu w CH Europa Centralna. Piesek był bardzo grzeczny
w samochodzie. Ja cały czas nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
Manu jakby wiedział o czym myślę, co chwilę trącał mnie zimnym noskiem w ramię
udowadniając, że nie śnię.
W sklepie zachowywał się wzorowo. Kupiliśmy szelki, obrożę,
obrożę Foresto i smycz. Nasz piesek zrobił duże wrażenia na sprzedawcach i przemiła pani kierownik od razu dała nam rabat (który otrzymujemy za każdym razem, gdy
robimy tam zakupy). Zakupy zrobione, zapłacone i znowu do auta.
A dostaniemy rabacik?
W końcu jesteśmy.
Otwieraj, otwieraj!
Weszliśmy do mieszkania i zapoznaliśmy
pieska jeszcze na smyczy ze wszystkimi pokojami. Pokazaliśmy mu jego legowisko,
miseczki, no i głaski, tulaski.
Manu na początku naszej znajomości nie bardzo
wiedział do czego służą zabawki. Zainteresował się jednak Gustawkiem –
pluszowym pieskiem. Zwiedzając mieszkanie Manu wskoczył na łóżko, ale od razu
go z niego zdjęłam i to był jeden jedyny raz, gdy tego spróbował. Na kanapę
wskoczył i nie został ściągnięty i jest to do teraz jedne z jego ulubionych
miejsc.
Po godzinie zgodnie z zaleceniami ze schroniska zostawiliśmy
Manusia na chwilę samego w mieszkaniu. Zostawiliśmy jeden telefon z wyłączonym
głośnikiem w przedpokoju, a drugi zabraliśmy ze sobą. Siedzieliśmy 15 minut w
aucie pod blokiem nasłuchując co u pieska. Manu piszczał przez 4 minuty! Potem zamilkł.
Gdy wróciliśmy witał nas, a ja przypomniałam sobie to cudowne uczycie, którego
nie doświadczałam odkąd mój Ami odszedł. Tak nasze mieszkanie stało się teraz
prawdziwym domem.
Wieczorem po spacerku zabraliśmy Manu znów na przejażdżkę tym razem do moich rodziców, którzy nie mogli się doczekać, by go poznać. Piesek znów
zrobił duże wrażenie, gdyż choć miał tyle przeżyć tego dnia witał wszystkich
radośnie, obiegł całe mieszkanie, po czym zasnął nam w nogach.
Po powrocie do domu kolacyjka, zabawa, spacer. A potem do
swojego łóżeczka. Pierwszego dnia postanowiliśmy zamknąć drzwi z pokoju, gdzie
postawiliśmy legowisko Manu. Piesek był trochę zdziwiony, ale chyba w związku z
ilością wrażeń nie piszczał, od razu zasnął. Następnego dnia jednak piszczał za
nami i to był ostatni dzień zamykania go na noc. Od następnego dnia zaczęło się
odprowadzenie go z sypialni na lego i opłaciło się. Wprawdzie Manu, gdy zasypiamy
leży przy łóżku, ale po chwili przechodzi do siebie.
Pierwszej nocy zastanawiałam się czy Manu wytrzyma bez
spaceru do rana, w końcu 9 miesięczny piesek to jeszcze szczeniaczek. Manu
okazał się jednak być super dzielnym i mądrym psiakiem i od pierwszego dnia
zachowywał czystość w domu.
Co tam godosz?
Kolejnego dnia… zaczęło się już nasze wspólne życie. I tak
dzień za dniem minął rok odkąd jesteśmy razem, a ja ciągle nie mogę
uwierzyć, że to się dzieje naprawdę i tylko zimny nosek na moim ramieniu
przypomina mi, że nie śnię. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak przez ten rok.
Nauczyłam się bardzo wiele, nauczyłam też całkiem sporo mojego pieska, zadbałam
o zdrowie, nawet w mrozie czy deszczu wychodzę na długie spacery, nabrałam
motywacji do działania, poznałam wiele ciekawych ludzi i piesków, powróciłam do
fotografowania, założyłam bloga, wygrałam kilka konkursów! A wszystko to z
wymarzonym przyjacielem u boku. Gdy patrzę na mojego pieska Manu to aż mi serce
puchnie z miłości do niego. Jest spełnieniem moich marzeń i nieustającym
źródłem radości.
Perfect circle
Patrząc na niego nie zapominam jednak skąd do nas trafił.
Schronisko TOZ „Fauna” to nie tylko instytucja, ale przede wszystkim miejsce, w
którym naprawdę kocha się zwierzęta. Do każdego pieska, kotka, papużki,
królika, świnki, kózki… podchodzi się tu z troską i czułością. To właśnie
schronisko uratowało życie mojemu Manu. Zgarnęli go z ulicy, wyleczyli. To
dziewczyny ze schroniska pokazały mi, że Manu jest psem dla mnie. To one
doradzały mi w pierwszych dniach i cieszą się z każdego naszego sukcesu.
19 maja całą rodziną odwiedziliśmy schronisko. Nie była to
pierwsza wizyta Manu po adopcji. Zawsze, gdy tu przychodzi merda ogonkiem i
biegnie wesoło do biura. Wita wszystkie schroniskowe „ciocie”. Zagląda we
wszystkie kąty, by sprawdzić, czy coś się nie zmieniło. Czuje się tu
swobodnie. W biurze mimo obecności czterech osób oraz czterech piesków- Belusia,
Chudej, Coco i Frugo, potrafił się skupić i pokazał wszystkie poznane sztuczki.
Wszystko to jest dowodem na to, że Manu jest kolejnym psem, który w schronisku nie był przechowywany, ale znalazł tu tymczasowy dom. Dlatego choć dla niektórych wydaje się to dziwne, że
rocznicę adopcji postanowiliśmy świętować w schronisku, dla nas było to
oczywiste. To dzięki schronisku jesteśmy teraz razem i to pracownikom
schroniska – a prywatnie moim przyjaciołom, chciałam w tym dniu podziękować.
Przywieźliśmy też mały prezent dla schroniskowych piesków.
To dla pieseczków schroniskowych.
Wy też możecie pomóc! W schronisku przebywa aktualnie dużo
starszych piesków oraz takich, które dopiero tu otoczono opieką weterynaryjną.
Pieski te potrzebują zdrowego i wartościowego jedzonka. Lepiej kupić jeden
worek porządnej karmy niż 50 kilo Puffi. Pamiętajcie o zwierzakach za kratkami.
Manu też kiedyś tam był i też potrzebował pomocy, a teraz jest już na zawsze z nami.
Czytając wpis miałam uśmiech na twarzy,od razu przypomniała mi się długa podróż po Irona i jego adopcja.Niezapomniana chwila<3 Manu ma wielkie szczęście :D Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz. My też mamy wielkie szczęście, że na niego trafiliśmy.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń