niedziela, 22 października 2017

Fotoobraz Saal Digital

Kilka tygodni temu zaproponowano mi test fotoobrazu Saal Digital. Bardzo się ucieszyłam, gdyż produkty Saal Digital znam już od dłuższego czasu i wszyscy, którzy mieli z nimi styczność od razu zwracają uwagę na jakość. Dziś recenzja naszego fotoobrazu.

Zdjęcie

Najtrudniejszą częścią w projektowaniu fotoobrazu jest wybór zdjęcia. Jeśli ma się tak fotogenicznego psa i robi mu milion zdjęć wybranie tylko jednego graniczy niemal z cudem. Jest jednak fotografia, którą pokochałam od momentu, gdy zobaczyłam ją na małym ekraniku aparatu. Starałam się przeglądać i dyskutować z Manusiowym Panem o innych, ale cały czas wracałam do tej fotki. Ma ona bardzo wyraziste kolory, dlatego tym bardziej byłam ciekawa jak zostanie to odwzorowane na płótnie.


Projektowanie

Na stronie Saal Digital należy pobrać program do projektowania produktu. W programie wybieramy co chcemy zamówić. Do wyboru są fotozeszyty, fotoksiążki, obrazy, plakaty, kalendarze i inne. Przejrzałam wszystkie dostępne produkty i muszę przyznać, że Saal Digital wyróżnia się spośród innych firm z fotousługami. Fotoksiążki zawsze kojarzyły mi się z kiczowatymi albumikami znajomych z wakacji. Tu jednak na pewno nie znajdziemy kiczu. Papier wysokiej jakości, opcja matowego papieru, grubych stron, różnorodne okładki. Wszystko wygląda profesjonalnie i elegancko.


Jeżeli chodzi o fotoobrazy mamy do wyboru kilka powierzchni oraz wiele rozmiarów. Ja wybrałam płótno 40x60 cm.


W dalszej części pojawia się prosty edytor. Na jednym obrazie można dodać kilka zdjęć, zmienić tło, przekręcać je. Ja jednak wybrałam opcję wypełnienia całego obrazu jednym zdjęciem. Klikamy „dodaj do koszyka” i po wszystkim.


Obraz wysyłany jest do nas z Niemiec, a to wiąże się z jednym minusem. Zapłacić można jedynie przy pomocy karty kredytowej. Dla większości ludzi to żaden problem. Ja musiałam prosić Manusiowego Pana o pomoc, bo sama takowej nie posiadam.

Koszt przesyłki jest identyczny jak krajowy, a paczka trafiła do mnie już po 3 dniach od zamówienia.

Wrażenia


Zabrzmi to nieskromnie, ale dopiero widząc moje zdjęcie w tak dużym formacie, autentycznie się nim zachwyciłam! Kolory są bardzo dobrze odwzorowane, ostrość idealna, jakość pierwsza klasa. Nawet z bardzo bliskiej odległości nie widać pikseli. Jest to oczywiście zasługa zarówno dobrej jakości fotografii, jak i jakości oferowanej przez Saal Digital.


Obraz zawisł na wejściu do naszego mieszkania, tak by był pierwszą rzeczą, którą widzą wchodzący do nas goście. Jest naprawdę piękny!

Jestem bardzo zadowolona z zamówionego produktu i szczerze polecam go wszystkim. Warto pamiętać, że im większy format zamawianego zdjęcia, tym ważniejsza jest jego jakość wyjściowa.  Jeśli macie ukochane zdjęcie, które chcialibyście oglądać na swojej ścianie to z czystym sumieniem rekomenduję zamówienie fotoobrazu Saal Digital.




A ja już łamię sobie głowę, które zdjęcia wybrać do fotoksiążki, którą zapragnęłam mieć :).

niedziela, 15 października 2017

Nasz debiut

Zgodnie z zapowiedzią 14.10.2017 r. wystąpiliśmy podczas imprezy schroniska TOZ „Fauna” w Rudzie Śląskiej „Psi spacer – Ludzie i psiaki pokonują rudzkie szlaki”. Główną atrakcją wydarzenia był spacer z psem przez kochłowickie lasy. W rudzkim dogtrekkingu wzięło udział ponad 50 uczestników. Trasa miała około 12 km i trzeba było zarówno zaliczyć punkty kontrolne, jak i wykonać różnorodne zadania, aby otrzymać dodatkowe punkty. Bieg rozpoczął się o 14.


My na miejscu pojawiliśmy się około 15:45. Tym razem nie braliśmy udziały w biegu.  Po pierwsze czekało nas odpowiedzialne zadania, a po drugie po mojej kontuzji w wakacje nie doszłam jeszcze do pełnej formy. Nie zasililiśmy zatem ekipy biegaczy, ale przywieźliśmy dodatkową atrakcję niespodziankę – Ewkę z Łapeczkowo. Ewa postanowiła wesprzeć nas moralnie w naszym debiucie, no i jak to Ewka nie mogła przyjechać z pustymi rękami. Ale o tym za chwilę.

Super zabawa!

Obeszliśmy zatem dwa stawy dla rozgrzewki, Manu przywitał się z milionem psów i szalał z każdym kto tylko chciał szaleć. Obawiałam się jak uda mi się poskromić tę energię i chęć zaczepiania kolegów. Na szczęście zgodnie z przewidywaniami, gdy tylko wyciągnęłam torebkę ze smaczkami cały świat w około zniknął! Byłam tylko ja i małe granulki w saszetce. Wzięłam specjalnie Orijen 6 fish by „woniało” intensywnie.

Nowy kolega :)

Gdy skończyliśmy nasz krótki spacerek przeznaczony głównie na klachy (pogaduchy), ognisko paliło się już w najlepsze, a kiełbaski piekły, tak przepysznie, tradycyjnie. Coraz więcej psiaków docierało do mety i coraz więcej osób ulegało pokusie pieczonych w ogniu pyszności. Atmosfera była cudna, bardzo rodzinna. Nadeszła więc chwila na nasz pokaz.

Ciekawe co to będzie?

Pani Beata Drzymała – kierownik schroniska, zapowiedziała Manu jako Internetową gwiazdę :D. Głównym celem naszego występu było pokazanie, że pies schroniskowy w niczym nie jest gorszy od cudnych rasowców. Z kundelkiem też można pracować, też go uczyć i przede wszystkim wspaniale spędzać czas razem. Wybierając Manu w schronisku bardzo chciałam by był psem skupionym na człowieku. Nic więcej jednak o nim nie wiedziałam. Nie wiedziałam co przeszedł, gdzie mieszkał, jaką miał socjalizację, kim byli jego rodzice. Nie wiedziałam jaką mieszanką ras jest i co tak naprawdę z niego wyrośnie. Okazało się, że wystarczyła odrobina pracy, kawalątek troski i całe serce miłości, a udało się nam osiągnąć całkiem sporo. Kawałek tego postanowiłam pokazać, jednocześnie przekonując, że warto pracować z każdym psem.

W spacerze uczestniczyli też podopieczni schroniska.

Manu jest moim pierwszym psem w dorosły życiu, a zatem pierwszym, którego czegokolwiek uczyłam. Był to więc nasz absolutny debiut. Mnie jako trenera i Manu jako psa sztuczkowego. Wyglądało to tak:


Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii i mam nadzieję, że podzielicie się nimi w komentarzach tu lub na fanpage’u.

Wypatrujemy Waszych opinii.

A co ja myślę o naszym pokazie? Jestem bardzo dumna z Manu. Nigdy wcześniej nie pracował w takim rozproszeniu. Chodziliśmy wprawdzie do parku poćwiczyć. Nigdy jednak nie było wokół nas tyle psów, ludzi, nowych zapachów, dźwięków, pieczonej kiełbasy i oczu wpatrzonych w nas. Skupiał się bardzo ładnie, dobrze wykonywał swoje zadanie. Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolona. Uważam nasz debiut za udany. Jeden Pan zapytał nawet, czy szkolę psy zawodowo, więc chyba było dobrze :).

Zdjęcie pt. "Dumna mama"

Po naszym występie było przyznanie nagród dla uczestników dogtrekkingu. Oprócz trzech głównych miejsc, przyznawano nagrody, za wykonane zadania i zaliczone punkty kontrolne. Wszystkim serdecznie gratulujemy (nagrodzonych możecie zobaczyć na naszym fb w folderze Psi Spacer).

Gratulujemy!

Przyznano też nagrodę specjalną dla najstarszego uczestnika biegu. Nagrodą był zestaw Imprints of Love od Łapeczkowo, czyli zestaw do wykonania pamiątkowego odcisku łapki :). Nasz senior zachowywał się jak niezmordowany szczeniorek, a jego Pani ucieszyła się z tajemniczego pudełka.


11 lat ma ten Pan.

Ewka, niesamowicie skromna babka, cichutko tłumaczyła w czym rzecz. Przejęłam więc mikrofon i pochwaliłam się za nią, jak cudowną rzecz wymyśliła i jak wspaniale ją realizuje! Do tego jest też przekochaną Manusiową ciocią, która mocno trzymała za nas kciuki, wytrzymywała żywiołowość Manu na smyczy, gdy ja robiłam zdjęcia i dała nam duuuuuuużo pozytywnej energii :). Dostaliśmy też piękny prezent – pin „psyjaźń”.



I teraz jak na Oscarach: Dziękuję Ewce, że towarzyszyła nam w tym wyjątkowym dniu. Dziękuję pracownikom „Fauny” za zaproszenie. Dziękuję moim kochanym Cioteczkom Ani, Agnieszce i Monice za powtarzanie, że jesteśmy super. Dziękuję Manusiowemu Panu za wsparcie i pomoc. No i dziękuję Emmanuelowi za to, że jest idealny <3.

poniedziałek, 9 października 2017

Newsy!

Ostatnio wiele ekscytujących rzeczy mnie spotyka. Chcę dzisiaj się z Wami podzielić właśnie tymi nowościami z naszego Manusiowego świata.

Pierwszą i najważniejszą rzeczą jest impreza schroniska TOZ „Fauna” w Rudzie Śląskiej. Impreza pierwotnie miała odbyć się 23 września, jednak ze względu na złe warunki atmosferyczne przeniesiono ją na 14 października. Odbędzie się charytatywny bieg z psem z zadaniami do wykonania, będzie ognisko i… pokaz sztuczek! Tak, tak, pokaz sztuczek pieska Manu.


Dziewczyny ze schroniska zaproponowały nam byśmy pokazali, że z psem schroniskowym też można pracować, bawić się tą pracą, osiągać efekty i mieć ogromną satysfakcję z tego. Nigdy wcześniej nie robiliśmy takiego oficjalnego pokazu naszych umiejętności, tym bardziej jestem ciekawa czy Manu da radę się skoncentrować w obecności wielu psów i ludzi. Zobaczymy czy będziemy mogli się chwalić dozgonnie tym, że było idealnie, czy śmiać z naszej wtopy.


Impreza ma bardzo szczytny cel, dlatego nie zastanawiałam się dwa razy i od pewnego czasu (niestety z ponad dwutygodniową przerwą na chorobę) ćwiczymy nasz układ w różnych miejscach i rozproszeniach. Serdecznie zapraszamy do uczestnictwa w imprezie. Ruda Śląska – Kochłowice – Rybaczówka 14.10.2017 r. Szczegóły na stronie schroniska.



Kolejną ekscytują rzeczą w naszym psiejskim życiu, a raczej w pańciowym życiu jest kolaboracja z Łapeczkowo. Z połączenia naszych mocy – pomysłowości Ewki i sprawności moich rąk powstały one: filcowe kotofriend i psijaciel.



Wypatrujcie efektów naszej współpracy na stronie Łapeczkowo w okolicy listopada. Zachęcam też do zajrzenia już teraz, gdyż Ewka wprowadziła nowe odlotowe zestawy Imprints of Love. Choć Manusiowy odcisk łapki leży już jakiś czas na półce, zakochałam się w nowych ramkach i nie wykluczone, że powtórnie skuszę się na zakup J. Nasza recenzja Łapczkowo tutaj.

wersja duża

wersja mała :)

No i crème de la crème, wisienka na torcie, gwóźdź programu, czyli za mną pierwszy zjazd kursu dyplomowego COAPE nadającego kwalifikacje behawiorysty zwierząt. Tak moi drodzy, postanowiłam skończyć z dumaniem i wcielić moje marzenia w czyn.

Zajęcia odbywają się tym razem pod Warszawą. Pojechałam z lekką dozą niepewności, jak to będzie, lecz już po pierwszym wykładzie stwierdziłam, że w końcu jestem w odpowiednim miejscu.


Wykłady pierwszego modułu dotyczyły głownie procesu udomowienia psów, wzorców zachowań charakterystycznych dla tego gatunku oraz psychologii rozwojowej psów. Utrwaliłam moją dotychczasową wiedzę dotyczącą mechanizmów uczenia się i warunkowania, a także poszerzyłam o nowe dla mnie teorie i terminy i nie mogę się doczekać ciągu dalszego.


Wykładowcy, oprócz bycia kompetentnym, okazali się być też bardzo życzliwymi i sympatycznymi ludźmi, nastawionymi mocno na nauczenie nas swojego fachu. Każdy moduł kończy się pracami zaliczeniowymi, które skonstruowane są tak, by wykorzystywać zdobytą wiedzę w praktyce. Szczerze to naprawdę przyjemne uczucie znaleźć się wśród ludzi tak samo zakręconych na punkcie zwierząt, jak ja.

Pierwszy zjazd dał mi mega pozytywnego kopa do działania. Z Warszawy leciałam 30 cm ponad autostradą, myśląc o zdobytej wiedzy, wspominając nowopoznanych ludzi, a przede wszystkim planując swoją przyszłą pracę. W mojej głowie pojawiło się tysiące pomysłów, a w sercu nowa moc i energia! Na mojego Manula też spojrzałam świeżym okiem. Wpadłam na to, jak pracować nad naszymi drobnymi trudnościami i doceniłam to jak cudownym psem jest, ile błędów mi wybaczył i jak rewelacyjne efekty udało się nam osiągnąć.


Trzymajcie za nas kciuki, wspierajcie i zaglądajcie do nas, jak najczęściej, gdyż dzieje się, dzieje, a wszystko to jest jeszcze lepsze, gdy można się dzielić swoją radością z innymi.

niedziela, 1 października 2017

Najbardziej empatyczny pies świata

Psy wyróżniają się na tle innych zwierząt udomowionych wyjątkową empatią i skupieniem na człowieku. Badania wykazują, że lepiej potrafią czytać nasze emocje od szympansów, z którymi jesteśmy najbliżej spokrewnieni. Psy są tak wyspecjalizowane w kontaktach z ludźmi, że zauważają i potrafią interpretować tak drobne sygnały, jak ruchy gałek ocznych. Oczywiście jak zawsze w statystyce, będą również przedstawiciele reprezentujący totalny brak empatii i ekstremalną empatię.  Znałam psy, które nigdy nie były nauczone pracy z człowiekiem, takie które przez doznaną krzywdę nie chciały mieć z nim nic wspólnego i takie, które same z siebie nie były nim zainteresowane, często zwane „psy-koty”. Są oczywiście też psy mocno na człowieku skupione i jeden tak empatyczny, że zasługuje na miano „najbardziej empatycznego pies świata”. Oczywiście mowa o moim Manu.


Manu nie jest idealnym wzorem skupienia na pracy. Oczywiście potrafi się koncentrować w domu idealnie, a na dworze dobrze, ale gdy pojawia się jakiś ciekawy kolega, to pędzi go przywitać, chwilę się pobawić i dopiero wtedy może pracować dalej. To co jednak jest jego wyjątkowym darem to odczytywanie ludzkich emocji, a w moich stanach jest po prostu ekspertem.


Nie było jednej łzy, której Manu by nie zlizał. Zawsze, gdy wydarza się coś co doprowadza mnie do łez, piesek jest przy mnie i nie odstępuje mnie na krok. Manu pocieszał nie tylko mnie, ale też i mojego małego bratanka. Gdy tylko Bobby zaczynał cichutko kwilić pierwszą osobą przy wózku był Manu gotowy lizać jego rączki i stópki. Płacz jest jednak skrajnym zjawiskiem. 


Manu rozpoznaje bezbłędnie również gniew. Gdy się złoszczę np. na Manusiowego Pana pies od razu przybiega całować i przynosi zabawki i skacze głupkowato na mnie tak, że trudno zachować powagę. Jest typowym zazdrośnikiem, który wpycha się między nas by to jego tulaskować. Reaguje też wyjątkowo na mój entuzjazm. Jakiś czas temu opisywałam jego lęk przed latającymi owadami w domu i to jak sobie z tym poradziliśmy. Kluczem do naszego sukcesu, była właśnie moja radość i śpiewy, które dla psa były silniejszym sygnałem niż jego strach.


A co z pobratymcami? Manu jest mistrzem sygnałów uspokajających, choć nie jest mistrzem nawiązywania znajomości. Mój futrzak jest tak podekscytowany każdym kolegą, że biegnie nie zależenie od wielkości psa. Spotyka to się czasem z nerwową reakcją, a wtedy Emmanuel używa całego wachlarza ukłonów, cmokasków, ziewania, obracania się itd. tak by zjednać sobie serce każdego psa.


No ok. Teraz kilku z Was powie „Łeeee mój pies też to potrafi”. Wchodzimy zatem na level hard.

ManMan jest mega empatyczny w sytuacji choroby. Po raz kolejny jak go mam dopadło mnie choróbsko, które i tym razem położyło mnie na kilka dni. I po raz kolejny mój pies nie odstępował mnie na krok. Manu nie może spać w łóżku, ale może wskakiwać na kanapę. Gdy jestem chora przenoszę się na rozkładaną kanapę do salonu, by nie budzić smarkaniem i kasłaniem mojej drugiej połówki i by mieć dostęp do TV w czasie rekonwalescencji. Manuś nie odstępuje mnie wtedy ani na moment 


I to dosłownie. Leży cały czas koło mnie, nie marudzi, nie zaprasza do zabawy, nie idzie sprawdzić co Pan porabia. 24 h na dobę leży ze mną. Patrzy na mnie, od czasu do czasu poliże ręce czy stopy, wącha moją twarz i znów się kładzie. Czasem śpi, czasem po prostu leży, przytula się. Gdy Pan zabiera go na spacer Manuś załatwia wszystkie swoje potrzeby na najbliższym trawniku i ciągnie do domu, a po przyjściu kładzie się z powrotem. Gdy byłam chora na grypę leżał ze mną bite 5 dni. 6 dnia zaczął zaglądać na Pana i wtedy wiedzieliśmy, że zaczynam zdrowieć.


Niestety tym razem dopadł mnie jakiś wirus zmutowany, którym Manu się zaraził i boroczek dostał zapalenia gardła. Wirusy są bardzo wrażliwe na temperaturę, dlatego zwalczamy je gorączką. Nie przechodzą zatem na psy, których stała temperatura ciała to nasza gorączka (38,5). Ten jednak madafaka przeszedł. Manuś chorując jest tak samo radosny, jak będąc zdrowym, tak samo się bawi, tak samo cieszy, ma taki sam apetyt. Zaczął jednak furczeć noskiem i weterynarz potwierdził zapalone gardziołko (BTW jestem mega spokojna u weta i Manu dzielnie znosi nawet zastrzyki, Pan ma bardziej miękkie serduszko i Manuś od razu to wyczuwa uciekając dupką przed igłą). Pełna wyrzutów sumienia przeniosłam się do sypialni by pies nie leżał już ze mną, a poprzytulał się na kanapie z Panem. Zapomnijcie! Wprawdzie do łóżka nie wchodzi, ale leży obok łóżka non stop jeśli ja w nim jestem. Kładzie od czasu do czasu łebek na materacu, by sprawdził czy wszystko ok. Popiskuje lekko, bo nie może się do mnie dostać i kładzie się znowu.


A teraz level ekspert! Uroczą moją cechą wrodzoną jest nadmierna ruchomość stawów, która powoduje, że często sobie coś skręcam, wybijam, podkręcam i tłukę. Dodatkowo od czasu do czasu nawala mi kręgosłup, a raczej mięśnie wzdłuż mojego wiotkiego kręgosłupa, porażone przy jakimś dziwnym ruchu. Powoduje to ograniczenia w poruszaniu się. I tu Manu pokazuje swoje absolutne mistrzostwo i geniusz.

Tak wygląda geniusz.

Pies, który normalnie ciągnie na smyczy przestaje ciągnąć. Pies, który normalnie biegnie się przywitać do kolegów, olewa inne psy. Pies, który normalnie robi rozbieg przed zrobieniem kupy, kuca w miejscu. Nie muszę się nigdy bać idąc pozginana w bólu, że Manu mnie pociągnie, skoczy na mnie lub zrobi jakiś dziwny, szczeniacki manewr.

W lipcu tego roku odwiedziliśmy Cieszyn. Jak to zwykle ja – wybiłam/złamałam palec u lewej nogi. Noga spuchła, bolała, trudno było chodzić. Ale, jak to zwykle ja „Taki palec nie bydzie mi za jedno godać! Idemy na szpacyr”. No i poszliśmy. Manu w Cieszynie dostaje małpiego rozumu, gdyż chce obwąchać każdą kostkę brukową, każde drzwi sklepu, każdego przechodnia. Na smyczy prowadził go Pan i trudno było psi entuzjazm opanować. Wpadłam więc na pewien pomysł.

- Daj mi go.
- Ale przecież ledwo chodzisz, a on głupieje!
- Zaufaj mi.

Wzięłam smycz, a pies jakby ktoś mu wcisnął pauzę! Szedł przy nodze i z rzadka oddalał się by obwąchać coś na odległość nie większą niż połowa smyczy. I to się nazywa najbardziej empatyczny pies świata!