niedziela, 5 listopada 2017

"Smutna" sztuczka

Jak wiecie jedną z ulubionych naszych aktywności jest nauka sztuczek i wykorzystywanie ich potem w sesjach fotograficznych, a trudno o bardziej słodziachną i fotogeniczną sztuczkę, jak „smutny”. Dziś opowiem Wam jak nauczyłam Manu tej komendy. Napiszę też trochę więcej o pracy nad czasem trwania w pozycji. To ostatnie jest uniwersalne i przyda się przy różnych sztuczkach.


Po pierwsze do nauczenia sztuczki „smutny” nasz pies musi umieć leżeć (i pozostawać w leżeniu) oraz znać pracę z klikerem. Można też używać innego markera słownego typu „dobrze”, ale z doświadczenia wiem, że kliker jest najdokładniejszy.

W Internetach jest wiele filmików na temat tej sztuczki. Wszystkie, które miałam okazję widzieć podpowiadają, aby psa naprowadzić smaczkiem tak, by położył głowę. Może u Waszych psów to zadziała. Manu jednak reagował na dwa sposoby przedstawione poniżej (na tych filmikach używam komend i zachęcania słownego, aby zasymulować jego zachowanie sprzed roku):

1. „Hej! Co tam masz ciekawego?” Gdy tylko naprowadzałam Manu smaczkiem do podłogi ten zaczynał próbować dostać się do jedzenia w ręce. Pomagał sobie nawet łapkami. Trudno było zatem uznać, że mimo iż głowa jest na ziemi, wygląda to tak, jak bym chciała.



2. „Poczekam, aż dasz mi sama”. Gdy nie mógł dopaść smaczka, zamiast położyć łebek obok ręki, podnosił głowę, jak przy komendzie „zostaw” i czekał na dalsze instrukcje.


W związku z powyższym musiałam znaleźć inny sposób. Moją ulubioną metodą pracy jest metoda prób i błędów. Sugeruję psu początek, w tym wypadku pozycja leżeć. Następnie obserwuję co pies robi. Manu przyzwyczajony do tej metody próbuje różnych rzeczy, tak by w końcu zrobić coś co „kliknę”. Próbuje łapkami, głową, czasem całym ciałem w zależności od tego jaką dam mu podpowiedź. A ja spokojnie czekam. Gdy pies zbliży się choć trochę do tego czego oczekuję np. zniży głowę „klik!”.


Nauka komendy „smutny”, wymagała wytrwałości, gdyż pies podniecony na początku robił multum rzeczy, a dopiero gdy nic nie działało zrezygnowany kładł łebek i wtedy nagroda! Trwało to pierwszy raz 8 minut. Po kliknięciu zaczął główkować „co ja zrobiłem?”. Łebek opuścił po 5 minutach, później po 3, później po 30 sekundach i nagle olśnienie „Chodzi o to bym robił tak!”. Potem poszło już jak z płatka. Pies kładł główkę i nagroda, przeżuł, główka pac i nagroda, żucie, pac, nagroda. Sztuczka zajarzona w pierwszej sesji.


Kolejny etap nauki to wprowadzenie komendy. Ja wymyśliłam „smutny”, bo tak mi się kojarzy Manuś w tej pozycji, może to być jednak „łebek”, „główka”, „dziobek”, „śpiący” , „bimbom” lub cokolwiek uznacie za odpowiednie. 

Nie każdy "smutny" jest smutny.

Komendę wprowadzam, gdy pies prezentuje już zachowanie sam i chętnie je powtarza. Gdy tylko „wymusza” kolejną nagródkę nazywam mu wykonywaną przez niego czynność. Powtarzam to kilkanaście razy. W kolejnej sesji próbuję wyprzedzić komendą wykonanie sztuczki przez psa. Jeśli się udaje odkładam kliker i tak już ćwiczę, aż zachowanie będzie dobrze utrwalone. Kliker to dobre narzędzie treningowe, ale przecież komendy wydajemy psu w różnych okolicznościach i nie zawsze mamy w ręku czym klikać, warto więc ograniczyć jego zastosowanie do pierwszej fazy nauki.


Ale na tym nie koniec!

Teraz wydłużamy czas trwania sztuczki. Jeżeli macie komendę zwalniającą znaną psu z innych sztuczek, to dobry moment by ją zastosować. W naszym przypadku jest to „ok.”. Gdy Manu kładzie łebek liczę sobie w głowie „1, 2” i mówię „ok”. Po tym sygnale nagradzam psa. Z czasem liczę do 3, 5, 8 itd. Czas należy dostosować do możliwości psa i trudność zwiększać stopniowo.

Uwaga! Nie nagradzamy przerwanych przez psa zachowań. Jeżeli sytuacja się powtarza, cofamy się o krok lub dwa i nagradzamy krótsze czasy, ale zawsze zakończone przez nas.

Jeżeli nie macie komendy zwalniającej to możecie, albo po prostu opóźniać nagradzanie, albo posłużyć się komendą „czekaj”/”zostań” lub pracować według zasady „nagroda dostępna/niedostępna”. To ostatnie polega na trzymaniu przed psem kilku smaczków na otwartej dłoni. Dopóki pies wykonuje daną komendę dłoń jest otwarta – nagroda dostępna i co jakiś czas wydajemy psu smaczka. Jeżeli pies przerwie wykonywanie ćwiczenia zamykamy dłoń. Czekamy aż zorientuje się co takiego zrobił, że nagroda przestała być dostępna. Jeśli po chwili pies powraca do zadania otwieramy dłoń i nagradzamy. Jeśli nie potrafi zorientować się co zrobił nie tak, przerywamy ćwiczenie i wydajemy powtórnie komendę wyjściową. Czas wydłużamy dokładnie jak przy markerze zwalniającym.

Długi czas pozostania w pozycji przydaje się podczas sesji
np. gdy trzeba złapać ostrość na oku psa leżącego w trawie.

Gdy pies opanuje już wszystkie poprzednie etapy nie zapominajmy by poćwiczyć z nim w różnych miejscach, na różnych podłożach i w różnych rozproszeniach. Możemy łączyć komendy np. łapka na łapkę i smutny, albo prosić by pies wykorzystywał ją nie tylko w pozycji leżącej np. na gałęzi, kolanie, kanapie. Od Was tylko zależy ile różnych wariacji na ten temat wymyślicie.

Łapka na łapkę i smutny.

Efekt końcowy.

Behind the scene ;).

Gdy jesteśmy już wyposażeni w tak dopieszczoną komendę możemy zacząć zabawę przed obiektywem! Powodzenia!

A po sesji czas odpocząć.


PS. Dzisiejszy post był pierwszym moim postem „instruktażowym”. Bardzo cenne są dla mnie Wasze opinie. Proszę napiszcie mi w komentarzach tu lub na fb czy podoba się Wam pomysł na cykl sztuczkowych postów, czy moje instrukcje są dla Was czytelne i pomocne, czy załączone filmiki i zdjęcia dobrze ilustrują to co opisuję. Jeżeli jakiś wątek Was zainteresował, albo był niejasny to też dajcie znać. Mogę je rozwinąć w kolejnych wpisach. Dzięki takim komentarzom będę mogła lepiej dostosować posty do Was, moich Czytelników.

2 komentarze:

  1. Z Boccą jest prościej - mówi się 'nie dostaniesz tej kanapki' i od razu smutna. ;)

    Aga z KundelekNaBiegunie.com

    OdpowiedzUsuń