niedziela, 10 września 2017

Wakacje! Znów będą wakacje!

Skończyły się wakacje. Powoli ku końcowi zmierza też lato. Choć na Śląsku nadal świeci jeszcze słońce, grzeje już jesiennie. Lato dla większości jest najprzyjemniejszą porą roku. Dzieciom kojarzy się z labą, a dorośli właśnie w tym czasie zazwyczaj biorą urlopy i jeśli nie remontują to oddają się błogiemu wypoczynkowi. Zwykły weekend staje się 100 razy fajniejszy, gdy można rozpalić grilla. Podróżujemy, imprezujemy, zapominamy o problemach i obowiązkach dnia codziennego. Czytamy „lekkie” książki, a w kinach lecą wakacyjne filmy. Sielanka.


Niestety lato jest też okresem, w którym wzrasta liczba porzuconych zwierząt. Nie masz komu zostawić psa na czas wakacji – wywal go po drodze z auta. Chcesz pospać dłużej niż zwykle - pozbądź się psa, który musi wyjść na spacer o jakiejś nieludzkiej porze. Masz ochotę na coś nowego, ekscytującego – przywiąż starego przyjaciela do drzewa w środku lasu…

Babcia znaleziona na ulicy. Czeka na dom w schronisku w Rudzie Śląskiej.

Powstaje wiele kampanii, zwracających uwagę na bestialstwo takiego zachowania. Kampanie te zazwyczaj starają się mocno wpłynąć na nasze emocje. Porównują psa do dziecka, pokazują jak przywiązane są do nas psy, przedstawiają lęk i zagubienie czworonoga po porzuceniu. Czy te kampanie działają?

Uwaga! Wzruszające!

Wydaje mi się niestety, że działają tylko na osoby takie, które już są empatyczne wobec psów. Niedawno na fanpage’u napisałam, jak Manu zlizywał moje łzy, których nie mogłam powstrzymać oglądając powyższy spot. To co najbardziej mnie wtedy ruszyło to nie tyle los pieska z ekranu, ale to, że mój ukochany Piesek Manu też kiedyś został porzucony. Małe psie dziecko, błąkające się po ulicach, w za ciasnej obróżce. Gdyby nie schronisko nie wiadomo jak by się to skończyło. Manu jest psem bardzo skupionym na człowieku. Nie mógł się po prostu zgubić (nikt zresztą go nie szukał). Nie potrafię sobie nawet wyobrazić co czuł i jakim człowiekiem musi być ktoś, kto go wyrzucił.


Jeśli więc nie kampanie to co?

Pomysłów jest kilka. Niektórzy chcą zabrać się za ten problem systemowo, poprzez zaostrzenie kar i zwiększenia wykrywalności sprawców. Wprowadzić obowiązek czipowania i rejestrowania psów. Wtedy, gdy pies zostanie porzucony będziemy mogli sprawdzić, kto to zrobił. Jestem zwolennikiem zaostrzenia kar za okrucieństwo wobec zwierząt, a co najważniejsze, za wykorzystywaniem możliwości ukarania przez sądy, które często są bardzo pobłażliwe w tym zakresie. Wydaje mi się jednak, że to rozwiązanie ma kilka minusów i nie może być jedynym. Po pierwsze lęk przed karą  nie uwrażliwia ludzi na potrzeby zwierząt, nikt nie pokocha Fafika, bo może trafić do paki. Po drugie wiele czynów jest karanych nawet surowiej, a ludzie i tak je popełniają, wymyślając, mniej lub bardziej skuteczne sposoby na uniknięcie kary. Moja „Kingowska” wyobraźnia podpowiada mi obrazy psów z ranami na łopatkach po wyrwanych czipach. Należy tu też domniemywać, że obowiązek czipowania w naszym kraju pewnie byłby tak samo przestrzegany, jak obowiązek sprzątania po psie i płacenia za niego podatków.


Jakie jest zatem moje rozwiązanie. Bardzo długofalowe. Uważam, że należy zmienić postrzeganie psa w naszym społeczeństwie. Powoli te zmiany się dzieją. Coraz więcej ludzi spędza czas ze swoim psem, powstaje wiele imprez dla miłośników psów i psich sportów. Budowane są wybiegi dla psów. Niestety w większości domów nadal pokutuje wieloletnia „tradycja” trzymania psa jako mebla.

Nieśmiały Kovu, "Fauna" Ruda Śląska

Najważniejsza jest więc edukacja. Schronisko TOZ „Fauna” w Rudzie Śląskiej od lat prowadzi zajęcia edukacji humanitarnej w przedszkolach i szkołach. Podczas zajęć w obecności jednego z psiaków schroniskowych pracownicy schroniska opowiadają o tym, jak należy opiekować się naszymi pupilami. Zapraszają także dzieci do zwiedzania schroniska z nauczycielami. Uczniowie mogą zobaczyć, jak wygląda życie zza krat. Zdarzają się przypadki, gdy któreś dziecko mówi „A mój tata miał dość Burka i go oddaliśmy tutaj. Jest tu jeszcze Burek?”. Smutne jest to, gdy dziecko mówiąc o porzuceniu, czy oddaniu psa nie odczuwa w związku z tym żadnych emocji. Uważam jednak, że należy edukować od najmłodszych lat. Uczyć dzieci szacunku do zwierząt, środowiska naturalnego i tym samym siebie nawzajem. Szkoła jednak nie zrobi tego sama bez wsparcia rodziców. Co zatem z dorosłymi?


Często, gdy próbujemy dowiedzieć się, czy ktoś rzeczywiście przemyślał decyzję o posiadaniu psa, mówimy mu „Pies to obowiązek”. Rodzice powtarzają to swoim dzieciom, które błagają o Azorka „Pies to obowiązek”. I to prawda, że posiadanie psa wiąże się z obowiązkami. Sam pies natomiast obowiązkiem nie jest. Nikt nie ma obowiązku jego posiadania. Może wydać się to Wam śmieszne, ale sposób w jaki mówimy, ma ogromny wpływ na to jak myślimy, w końcu nasze myśli zazwyczaj formułujemy w identyczny sposób jak wypowiedzi. Ktoś kto całe życie myśli i mówi o sobie „jestem beznadziejny” ma małe szanse na zdobycie sukcesu, ten znowu, który codziennie wstaje myśląc „dam radę!” rzeczywiście daje radę.

Zmiany w naszym języku powodują często bardzo pozytywne zmiany w naszej mentalności. Przykładem mogą być tu ruchy feministyczne walczące o prawa kobiet w ubiegłym wieku. Normalnym wtedy było stwierdzenie „One man, one vote” (tłum. „Jeden człowiek/mężczyzna, jeden głos”). Choć wydaje się być to niewinna zbieżność angielskiego słowa „man” oznaczającego zarówno człowieka, jak i mężczyznę, jednak gdy zaczęto zwracać na to uwagę, gdy kobiety oburzyły się na taki stan rzeczy, okazało się, że mogą uzyskać prawa wyborcze (w Stanach Zjednoczonych w latach 20tych XX wieku, a w Szwajcarii dopiero w latach 70tych!). Nikt teraz nie stosuje już sloganu „one man, one vote” (hasło to było również kontrowersyjne, gdyż w domyśle nie uwzględniało czarnoskórych obywateli USA). Używanie odpowiednich słów na prawdę ma moc!

"Jedna osoba, jeden głos."

Wracając zatem do „psa – obowiązku”. „Obowiązek” kojarzy nam się z czymś nieprzyjemnym, uciążliwym. Obowiązki wypełniamy z poczucia przymusu. Chętnie byśmy się tych naszych obowiązków pozbyli choćby na chwilę, choćby na wakacje, czas urlopu. Nic więc dziwnego, że „pies-obowiązek” wywołuje u dzieci reakcję „wrrrr! A muszę ja z nim iść? Nie może Jasiek?!”. I tak wiele „psów-obowiązków” w rodzinach obowiązkowych staje się przykrą powinnością, a w rodzinach bumelantów trafia na ulicę.


Pies, moi Drodzy, nie jest obowiązkiem. Pies jest przywilejem! Pamiętajmy o tym i mówmy o naszych przyjaciołach w ten sposób. Nie każdy musi mieć psa, a co więcej nie każdy POWINIEN mieć psa. Ogromna ilość ludzi nie nadaje się na psiego opiekuna! Pies jest przywilejem! Czymś dla wybranych, czymś pożądanym, upragnionym, czymś co można komuś odebrać, jeśli nie dba o niego. Nikt nie chce się pozbywać swoich przywilejów. Staramy się o przywileje, pielęgnujemy je.


Nie każdy powinien mieć psa, ale pójdę nawet o krok dalej – nie każdy na psa zasługuje. Pies obdarza człowieka najwyższym zaufaniem i bezwarunkową miłością, czy człowiek jest dla niego dobry czy nie, czy jest bogaty czy biedny, mądry czy głupi, stary czy młody. Pies jest chodzącym szczęściem, radością. Serduszkiem z ogonem, gotowym do najwyższych poświęceń, byle być z nami. Prawdziwym przyjacielem. 


Manu po przekroczeniu progu naszego mieszkania od razu zaakceptował nas jako swoją rodzinę/stado. Nie musieliśmy zaskarbiać sobie jego miłości, nie musieliśmy udowadniać mu, że jesteśmy fajni. Wzięliśmy go pod swój dach, więc z automatu uznał nas za najfajniejszych ludzi na świecie. To uczucie, gdy widzę jak spokojnie śpi koło mnie, ufając mi i kochając mnie całym sobą, jest tak niewyobrażalnie niesamowite, że nie mogę myśleć o moim Manu inaczej, jak o największym przywileju jaki mnie spotkał. To, że mogę być jego panią, jest przywilejem jak jasny gwint!


Spójrzcie dziś na swoje psiaki i powiedzcie mi, czy jest inaczej?


Nie bądźmy nigdy obojętni. Jeśli Wasz sąsiad, kuzyn, kolega z pracy miał psa i nagle go nie ma, spytajmy co się z nim stało. Może ta osoba straciła przyjaciela i potrzebuje Waszego wsparcia, a może jakiś piesek potrzebuje teraz pomocy,  błąkając się po lesie. Zwracajmy ludziom uwagę, gdy widzimy, że źle traktują swoje zwierzęta. Edukujmy innych, że pies jest przywilejem i że nie każdy na niego zasługuje. Uczmy nasze dzieci i dzieci znajomych, jak cudownymi zwierzętami są psy i że trzeba o nie dbać. Pamiętajmy o psiakach w schroniskach. Pomagajmy! A może kolejne wakacje dla psów będą weselsze.

Gustlik kilka dni temu znalazł dom!

1 komentarz:

  1. Wspaniały wpis. Zgadzam się, że pies jest przywilejem. Piesek Manu jest trochę podobny do mojego Misia... który zresztą też ma niewesołą historię (ktoś go wyrzucił z samochodu i odjechał :<).

    OdpowiedzUsuń