wtorek, 26 maja 2020

Klucz do luźnej smyczy



Świat powoli budzi się po pandemii i ja też czuję potrzebę obudzenia się i pisania do Was. Nasz instagram się rozhulał co motywuje mnie do tego by i tu rozwinąć skrzydła.


Na naszym instastory powstał nowy cykl Akademia Pieska Manu. Będzie on zawierał porady i materiały edukacyjne z zakresu psiego behawioru. Story to jednak ograniczona przestrzeń dlatego tematy cieszące się największym zainteresowaniem będę rozwijać na blogu.

Na pierwszy ogień problem ciągnięcia na smyczy. 




Jednym z najczęstszych problemów na jakie skarżą się opiekunowie psów jest ciągnięcie na smyczy. Każdy psi kurs zawiera naukę chodzenia na luźnej smyczy. Chodzenie przy nodze jest jedną z konkurencji w sportowym posłuszeństwie. Na rynku znajdziecie też wiele narzędzi (w tym tortur) do poskramiania psich ciągników: kantarki, easywalki, haltery, dławiki, kolczatki... a mimo to są psy, które nawet na ostrej kolczacie będą ciągnąć. Dlaczego?

To jest właśnie pytanie, które powinien zadać sobie każdy opiekun, a już na pewno każdy trener, a z jakiś względów wielu nie zadaje. Skupiamy się na metodach, technikach i narzędziach pomijając zupełnie przyczynę. Bez zrozumienia przyczyny nie wyeliminujemy problemu lub spowodujemy, że pojawi się on gdzie indziej. Psu też wygodniej jest iść na luźnym pasku niż dławić się na obroży, co zatem nimi powoduje.

Najczęściej mamy do czynienia z jedną z trzech przyczyn:

1. błędy wychowawcze,
2. niezrealizowane potrzeby,
3. emocje.


W niniejszym artykule omówię wszystkie trzy.

1. Błędy wychowawcze.


Nie nauczyliśmy psa chodzić na smyczy i teraz mamy. To takie proste! Łatwo zapanować nawet nad największym szczeniorkiem, dlatego jego ciągnięcie nam nie przeszkadza. Szczeniaczkom często też kupujemy krótką smyczkę lub flexi i nie budujemy nawyku chodzenia na luźnej smyczy oraz nie uczymy, że smycz jest narzędziem komunikacji z nami. A czasem nauczymy jeszcze tę małą kulkę, ale zupełnie przerasta nas problem, gdy w okresie dojrzewania w naszego słodkiego papika wstępuje zbuntowany nastolatek, który wie lepiej gdzie, kiedy i jak się idzie.


I tu wkracza trener na białym koniu, pokazuje nam metody drzewka i zatrzymywania się, my jesteśmy super konsekwentni i problem znika. Albo trafiamy na czarny charakter, który wrzuca psa na kolczatę czy dławik (narzędzia awersyjne to temat na osobny wpis, tu tylko krótko powiem, że ja jestem na nie).

Czy jest coś oprócz braku konsekwencji co może nam zawalić pracę nad luźną smyczą? Tak, źle użyte narzędzia. Kantarki, haltery czy easywalki bywają bardzo niebezpieczne dla psiego układu ruchu, nie należą też do najprzyjemniejszych narzędzi dla psa. Smycze typu flexi natomiast zaprzeczają pojęciu „luźna smycz”, bo taka linka sama w sobie jest non stop napięta. Psiaki często „głuchną” na flexi. Ponieważ czują non stop napięcie niezależnie od tego czy są metr czy pięć metrów od nas, to nie widzą potrzeby reagować na to co mówimy. Zwykła smycz lub lina jest doskonałym narzędziem komunikacji z psem i warto zastanowić się nad tym jakie komunikaty wysyłamy i jakich pozbawiamy się mając psa na flexi. Plus każdy z nas chyba zna osoby, które flexi używać nie potrafią mimo iż wyposażone one są w aż jeden guzik. Natomiast połączenie flexi-kolczatka powinno być karane mandatem i noszeniem tego zestawu przez co najmniej tydzień.

2. Niezrealizowane potrzeby


Psy mają potrzeby fizjologiczne: jedzenie, picie, spanie, wypróżnianie... oraz niemniej ważne potrzeby dla ich zdrowia psychicznego i fizycznego. Zaliczamy do nich m.in.:
  • eksplorację i potrzebę ruchu,
  • węszenie,
  • gryzienie/żucie,
  • kontakt z innymi psami,
  • kontakt z opiekunem,
  • zabawa,
  • nauka,
  • kopanie,
  • szczekanie.
W zależności od wieku, stanu zdrowia, typu, rasy i predyspozycji indywidualnych psy mają różne natężenie tych potrzeb, wszystkie jednak je wykazują. Na przykład gończy polski będzie miał większą potrzebę węszenia od border collie, a border chętniej będzie współpracował z człowiekiem, nie oznacza to jednak, że border nie musi węszyć, a gończy nie chce się uczyć czy miziać.

Do powyższej listy warto dodać też naturalne popędy jak popęd płciowy czy łowiecki.

Jeżeli pies ma niezaspokojone potrzeby to zaczyna wykazywać problemy behawioralne.
To dlatego psy przebywające w schronisku wypuszczone z boksu prują przed siebie jak przecinaki. W schroniskowym boksie trudno zapewnić realizację wszystkich, szczególnie tych intelektualnych potrzeb.

A jak to się ma do naszych wychuchanych ich kochanych Fafików domowych?

Nie wszyscy opiekunowie mają świadomość jakie potrzeby mają ich psy. Kupują im najlepszą karmę i sypią do najpiękniejszych misek, kochają i zakładają najlepsze obróżki, a jednak nie wiedzą, że ich york powinien polować, a beagle potrzebuje węszyć i eksplorować niemal codziennie. A czasem życie wymusza na nas też to, że nie mamy czasu lub możliwości zapewnić psu wszystkiego.



Przykład z życia


.

W grudniu byłam chora. Przez 1,5 tygodnia leżałam w łóżku i moje psy nie były na długim spacerze, tylko osiedlowe sikupy. Trenowałam z nimi sztuczki w domu, przygotowywałam maty węchowe, zabawki interaktywne, bawiłam się. Manu - typowy pastuszek, był przeszczęśliwy, bo praca z Mame to to co pastuszki kochają najbardziej. BB też nie narzekał, kooikery są bardzo chętne do nauki i mocno skupione na człowieku, a jednak z każdym dniem coraz trudniej się z nim spacerowało. Po tygodniu na spacerze z Bisiem wyglądałam jak helikopter, a Biś kręcił smyczą wokół mnie jak śmigłem szarpiąc do wszystkich krzaczków i trawek. Nie pomagało mi też to, że był w szczycie dojrzewania, a grudzień to cieczkowy sezon. W tym czasie zachowanie Manu nie uległo zmianie.
Wyzdrowiałam. Trzy długie spacery bezsmyczowe. Efekt: pies odzyskał mózg.

Jaki z tego wniosek?

Warto zrobić sobie rachunek sumienia i zastanowić się jakie potrzeby ma mój pies i czy wszystkie może realizować w odpowiednim stopniu. Co z tego, że trener pokaże mi jak uczyć luźnej smyczy jeśli ja chcę zrobić z haszczka kanapowca.
Pies może i odpuści w pewnym momencie, szczególnie pod wpływem awersji, ale problem wyjdzie gdzie indziej lub na luźnej smyczy poprowadzimy bardzo nieszczęśliwego psa.
Jeżeli Twój pies ciągnie do innych psów, to może ma za mało z nimi kontaktu.
Jeśli szarpie Was od krzaczka do krzaczka, to może warto zwiększyć ilość spacerów bezsmyczowych i pozwolić więcej węszyć.
Jeżeli ciągnie za każdym ruszającym się obiektem, gołębiem, rowerem, to może warto wprowadzić zabawy łowieckie.
A jeśli ciągnie po prostu przed siebie byle dalej, to ma za mało aktywności i ruchu.

Sprawdzenie budżetu potrzeb jest kluczowym elementem diagnozy behawioralnej i nieodzownym elementem układania terapii.

3. Emocje.

Czasem nasz pies zna zasady chodzenia na luźnej smyczy, ale jakaś sytuacja go przerasta, boi się, frustruje, stresuje lub odwrotnie jest hiperpodekscytowany i wtedy ciągnie.
Często emocje są skorelowane z niezrealizowanymi potrzebami np. pies nie ma kontaktu z innymi psiakami, więc na ich widok ekscytuje się i pędzi zapominając, że ma człowieka na sznurku.

Bywa też i tak, że emocje są jedynym powodem ciągnięcia na smyczy. Trudno powiedzieć, żeby moje psy miały potrzebę pływania, po prostu uwielbiają to robić i gdy przyjeżdżamy nad ulubione jezioro ciągną, jak osły i zawsze na nowo trzeba im przypominać zasady.




Co z tym zrobić? Mamy tu 3 drogi

Jeżeli Twój psiak ekscytuje się wszystkim, na wszystko reaguje bardzo emocjonalnie, albo wszystko go przeraża, frustruje to należy mu pomóc wprowadzając odpowiednią terapię najlepiej pod okiem dobrego behawiorysty. Stres nie ważne czy wywoływany przez zdarzenia negatywne czy pozytywne (kto z nas nie stresuje się wakacjami?) jest bardzo szkodliwy dla zdrowia i ciągniecie na smyczy jest Waszym najmniejszym problemem.

Jeżeli psiak pobudza się emocjonalnie tylko w określonej sytuacji np. nad wodą to pracujemy nad tą konkretną sytuacją, najlepiej po upuszczeniu trochę emocji, tak by powróciło myślenie. Ja na przykład nad wspomnianym jeziorem wypuszczam psy z auta bez smyczy, pozwalam im pobawić się w wodzie, po czym zapinam na smycz i ćwiczymy już na niższym pobudzeniu. Później w nagrodę znów mogą pływać. Ćwiczymy też nad zbiornikami, w których nigdy nie pływali - emocje tam też się pojawiają, ale nie tak silne jak na Pławkach.
Ktoś może zapytać dlaczego pozwalam im biec do wody bez smyczy zamiast ćwiczyć od razu. Po pierwsze gdy emocje sięgają zenitu nie zrobicie nic poza sfrustrowaniem siebie i psa. Po drugie gdy jadę specjalnie dla nich nad jezioro tylko po to by oni mieli frajdę to pozwalam im na tę frajdę. Lubię psy i nie chcę mieć bezwzględnie posłusznych i wypranych z emocji robotów i swojego boku.

Jeżeli zaś Wasz obserwujecie, że Wasz psiak w pewnych sytuacjach zaczyna ciągnąć na smyczy, a do tego wiedziony lękiem wysyła Wam wszystkie możliwe sygnały stresu to rozważcie zabranie psa z tej sytuacji. Może się to zdarzyć u nawet najlepiej zsocjalizowanego psa, ale na pewno wydarzy się u poschroniskowca o którego socjalizacji nie wiemy nic lub wiemy tyle, że jej nie było. Nie ma co wymagać od wiejskiego Burka, że będzie chętnie się z Wami bawił na sylwestrze z Jedynką w tłumie pijanych i krzyczących imprezowiczów. Relacja z psem powinna być oparta na jasnych zasadach, kontroli, ale też czułości i wsparciu. Jeśli będziecie wtłaczać swojego psa w sytuacje niekomfortowe i wymagać od niego by do tego nie ciągnął to stracicie kluczowy element tej układanki - jego zaufanie. Nie narażamy zatem psa na stres i wychodzimy z sytuacji choćby i nawet pies ciągnął.
Nie da się oczywiście żyć bez stresu. Gdy pies u weterynarza ciągnie do wyjścia po otrzymaniu nieprzyjemnego zastrzyku no to sorry „Musisz wytrzymać i dać mi zapłacić rachunek”. Warto pomyśleć o treningu medycznym, by zapobiec takim sytuacjom w przyszłości.



Przykład z życia.



W zeszłym roku podczas naszych wakacji w Kluszkowcach postanowiliśmy się wybrać do Niedzicy, bo pogoda tego dnia była kiepska i liczyliśmy na pustki. Gdy dojechaliśmy, niebo się rozpogodziło i na zaporę wylęgły tłumy. To był koszmar! Manu ciągnął, bo nie przepada z zatłoczonymi miejscami, BB ciągnął, bo co 3 kroki ktoś na niego cmokał i wyciągał ręce (miał wtedy 4 miesiące), a ja ciągnęłam ich obu by nikt ich nie rozdeptał. Szybko uciekliśmy z tego miejsca, bo to było ponad nasze siły (ja), nerwy (Manu) i umiejętności (BB).  

Podsumowując


Klucz do luźnej smyczy leży w przyczynie problemu. Zanim załamiecie ręce lub użyjecie narzędzia awersyjnego przeanalizujcie dlaczego Wasz pies ciągnie, a dopiero potem co zrobić by temu zaradzić.  

 

2 komentarze:

  1. Rozumiem, że awersja do narzędzi awersyjnych (;) jest podyktowana empatią w stosunku do psa. A co z empatią w stosunku do człowieka? Czy drobna/słabsza/starsza osoba, zaczynająca pracę ze swoim wielkim, silnym, ciągnącym na smyczy psem, nie zasługuje na dodatkową pomoc, która dzięki swojemu mocniejszemu działaniu zmniejszy stres człowieka w trakcie spacerów, co pozwoli człowiekowi odetchnąć i utwierdzi w przekonaniu, że zmiana zachowania psa na lepsze jest możliwa i zmobilizuje do działania bardziej długotrwałymi metodami dającymi długotrwałe efekty? Człowiek współczuje psu, który idzie np. na kantarze, ale czy pies współczuje człowiekowi, gdy wyrywa mu rękę ze stawu i łamie palce? Czemu behawiorysci obejmują większą troska emocje i komfort fizyczny psa niż człowieka? Czy behawiorysta nie powinien traktować człowieka i psa jak dwa bieguny jednego problemu i idąc na kompromis zadbać o jednego i drugiego? Dziękuję za odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem polega na tym, że narzędzia awersyjne nie rozwiązują problemu, a ich stosowanie wiążę się nie tylko z dyskomfortem czy bólem u psa, ale z długofalowymi skutkami ubocznymi m.in. agresją, czy wyuczoną bezradnością. Do tego awersja w przypadku ciągnięcia na smyczy blokuje zachowanie, ale nie rozwiązuje jego przyczyny. Jeśli przyczyną są niezrealizowane potrzeby, czy zaburzenia emocjonalne, to te problemy wyjdą gdzie indziej. Moim zdaniem stosowanie narzędzi awersyjnych nie służy zarówno psu, jak i człowiekowi. Pamiętajmy też, że pies nie ma możliwości poznawczych takich jak człowiek, nie robi on zatem człowiekowi na złość ciągnąc do na smyczy i nie wie, że sprawia tym ciągnięciem opiekunowi dyskomfort. My takie możliwości poznawcze mamy i nie powinniśmy sprawiać tego dyskomfortu z argumentem "a czy pies współczuje człowiekowi gdy..." Na szczęście jest wiele innych, skutecznych metod nauki luźnej smyczy bez stosowania awersji. Uważam, że w relacji pies, człowiek nie powinna krzywda dziać się ani psu, ani człowiekowi, dlatego warto należycie diagnozować psie problemy by jak najszybciej im zaradzić.

      Usuń