Zgodnie z zapowiedzią 14.10.2017
r. wystąpiliśmy podczas imprezy schroniska TOZ „Fauna” w Rudzie Śląskiej „Psi spacer
– Ludzie i psiaki pokonują rudzkie szlaki”. Główną atrakcją wydarzenia był
spacer z psem przez kochłowickie lasy. W rudzkim dogtrekkingu wzięło udział
ponad 50 uczestników. Trasa miała około 12 km i trzeba było zarówno zaliczyć
punkty kontrolne, jak i wykonać różnorodne zadania, aby otrzymać dodatkowe
punkty. Bieg rozpoczął się o 14.
My na miejscu pojawiliśmy się około
15:45. Tym razem nie braliśmy udziały w biegu. Po pierwsze czekało nas odpowiedzialne
zadania, a po drugie po mojej kontuzji w wakacje nie doszłam jeszcze do pełnej
formy. Nie zasililiśmy zatem ekipy biegaczy, ale przywieźliśmy dodatkową atrakcję
niespodziankę – Ewkę z Łapeczkowo. Ewa postanowiła wesprzeć nas moralnie w
naszym debiucie, no i jak to Ewka nie mogła przyjechać z pustymi rękami. Ale o
tym za chwilę.
Super zabawa!
Obeszliśmy zatem dwa stawy dla
rozgrzewki, Manu przywitał się z milionem psów i szalał z każdym kto tylko
chciał szaleć. Obawiałam się jak uda mi się poskromić tę energię i chęć
zaczepiania kolegów. Na szczęście zgodnie z przewidywaniami, gdy tylko
wyciągnęłam torebkę ze smaczkami cały świat w około zniknął! Byłam tylko ja i
małe granulki w saszetce. Wzięłam specjalnie Orijen 6 fish by „woniało”
intensywnie.
Nowy kolega :)
Gdy skończyliśmy nasz krótki
spacerek przeznaczony głównie na klachy (pogaduchy), ognisko paliło się już w
najlepsze, a kiełbaski piekły, tak przepysznie, tradycyjnie. Coraz więcej
psiaków docierało do mety i coraz więcej osób ulegało pokusie pieczonych w
ogniu pyszności. Atmosfera była cudna, bardzo rodzinna. Nadeszła więc chwila na
nasz pokaz.
Ciekawe co to będzie?
Pani Beata Drzymała – kierownik schroniska,
zapowiedziała Manu jako Internetową gwiazdę :D. Głównym celem naszego występu
było pokazanie, że pies schroniskowy w niczym nie jest gorszy od cudnych
rasowców. Z kundelkiem też można pracować, też go uczyć i przede wszystkim
wspaniale spędzać czas razem. Wybierając Manu w schronisku bardzo chciałam by
był psem skupionym na człowieku. Nic więcej jednak o nim nie wiedziałam. Nie
wiedziałam co przeszedł, gdzie mieszkał, jaką miał socjalizację, kim byli jego
rodzice. Nie wiedziałam jaką mieszanką ras jest i co tak naprawdę z niego
wyrośnie. Okazało się, że wystarczyła odrobina pracy, kawalątek troski i całe
serce miłości, a udało się nam osiągnąć całkiem sporo. Kawałek tego
postanowiłam pokazać, jednocześnie przekonując, że warto pracować z każdym
psem.
W spacerze uczestniczyli też podopieczni schroniska.
Manu jest moim pierwszym psem w
dorosły życiu, a zatem pierwszym, którego czegokolwiek uczyłam. Był to więc
nasz absolutny debiut. Mnie jako trenera i Manu jako psa sztuczkowego. Wyglądało
to tak:
Jestem bardzo ciekawa Waszych
opinii i mam nadzieję, że podzielicie się nimi w komentarzach tu lub na fanpage’u.
Wypatrujemy Waszych opinii.
A co ja myślę o naszym pokazie?
Jestem bardzo dumna z Manu. Nigdy wcześniej nie pracował w takim rozproszeniu.
Chodziliśmy wprawdzie do parku poćwiczyć. Nigdy jednak nie było wokół nas tyle
psów, ludzi, nowych zapachów, dźwięków, pieczonej kiełbasy i oczu wpatrzonych w
nas. Skupiał się bardzo ładnie, dobrze wykonywał swoje zadanie. Ogólnie rzecz
biorąc jestem zadowolona. Uważam nasz debiut za udany. Jeden Pan zapytał nawet,
czy szkolę psy zawodowo, więc chyba było dobrze :).
Zdjęcie pt. "Dumna mama"
Po naszym występie było
przyznanie nagród dla uczestników dogtrekkingu. Oprócz trzech głównych miejsc,
przyznawano nagrody, za wykonane zadania i zaliczone punkty kontrolne.
Wszystkim serdecznie gratulujemy (nagrodzonych możecie zobaczyć na naszym fb w
folderze Psi Spacer).
Gratulujemy!
Przyznano też nagrodę specjalną
dla najstarszego uczestnika biegu. Nagrodą był zestaw Imprints of Love od
Łapeczkowo, czyli zestaw do wykonania pamiątkowego odcisku łapki :). Nasz
senior zachowywał się jak niezmordowany szczeniorek, a jego Pani ucieszyła się
z tajemniczego pudełka.
11 lat ma ten Pan.
Ewka, niesamowicie skromna babka, cichutko tłumaczyła w
czym rzecz. Przejęłam więc mikrofon i pochwaliłam się za nią, jak cudowną rzecz
wymyśliła i jak wspaniale ją realizuje! Do tego jest też przekochaną Manusiową
ciocią, która mocno trzymała za nas kciuki, wytrzymywała żywiołowość Manu na
smyczy, gdy ja robiłam zdjęcia i dała nam duuuuuuużo pozytywnej energii :).
Dostaliśmy też piękny prezent – pin „psyjaźń”.
I teraz jak na Oscarach: Dziękuję
Ewce, że towarzyszyła nam w tym wyjątkowym dniu. Dziękuję pracownikom „Fauny”
za zaproszenie. Dziękuję moim kochanym Cioteczkom Ani, Agnieszce i Monice za
powtarzanie, że jesteśmy super. Dziękuję Manusiowemu Panu za wsparcie i pomoc.
No i dziękuję Emmanuelowi za to, że jest idealny <3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz